Piątek...
Ostatni dzień zwolnienia lekarskiego, powikłania po anginie wciąż męczą, czuję się nadal chu***o, pomimo wiosny za oknem...
Zjeba...
Dostałem dziś w promocji od swojego wicedyrektora, bo nie ogarnąłem tematu metryk. Przyznaję, nie ogarnąłem, bo mam co prawda VPN i dostęp do systemu w firmie, ale tylko na papierze. A tak naprawdę poza firmą nie mam nawet dostępu do poczty. I choć nie miałem na to wpływu, dostałem promocję...
Rzeczywistość...
Jest smutna, bo moja choroba sprawiła, że nie będę miał szans domknąć bilansu miesiąca. Znów będę musiał siedzieć po nocy klepiąc prywatę, żeby mieć na rachunki i aby przeżyć do pierwszego. Bo w pracy sobie potrącą za moją nieobecność...
Jak żyć...
Dobre pytanie, ja po dzisiejszym dniu zaczynam się zastanawiać nad sobą. Staram się, poświęcam się, jeżdżę po jakieś pieprzone certyfikaty, stawiam na szali swoje życie i zdrowie. A co w zamian?
Mam wyjebane...
Załatwię w poniedziałek te metryki, ogarnę to co nie ogarnięte i tysiąc spraw domknę, bo tak mnie wychowano. Co z tego będę miał?
Początek weekendu...
A ja tracę swoje życie na bezcelowe przemyślenia na osiedlowej ławce...
Ostatni dzień zwolnienia lekarskiego, powikłania po anginie wciąż męczą, czuję się nadal chu***o, pomimo wiosny za oknem...
Zjeba...
Dostałem dziś w promocji od swojego wicedyrektora, bo nie ogarnąłem tematu metryk. Przyznaję, nie ogarnąłem, bo mam co prawda VPN i dostęp do systemu w firmie, ale tylko na papierze. A tak naprawdę poza firmą nie mam nawet dostępu do poczty. I choć nie miałem na to wpływu, dostałem promocję...
Rzeczywistość...
Jest smutna, bo moja choroba sprawiła, że nie będę miał szans domknąć bilansu miesiąca. Znów będę musiał siedzieć po nocy klepiąc prywatę, żeby mieć na rachunki i aby przeżyć do pierwszego. Bo w pracy sobie potrącą za moją nieobecność...
Jak żyć...
Dobre pytanie, ja po dzisiejszym dniu zaczynam się zastanawiać nad sobą. Staram się, poświęcam się, jeżdżę po jakieś pieprzone certyfikaty, stawiam na szali swoje życie i zdrowie. A co w zamian?
Mam wyjebane...
Załatwię w poniedziałek te metryki, ogarnę to co nie ogarnięte i tysiąc spraw domknę, bo tak mnie wychowano. Co z tego będę miał?
Początek weekendu...
A ja tracę swoje życie na bezcelowe przemyślenia na osiedlowej ławce...