Pamiętam ten dzień tak jakby to było rok, dwa lata temu, a to już dwanaście mineło. Czekałem na żonę pod jej pracą i wtedy zadzwonił Cruck, że płonie Manhattan. Było to tak abstrakcyjne, że nawet nie zapytałem co pił. Odwiozłem Annę do domu i wróciłem do pracy. Wszedłem w momencie gdy samolot uderzał w drugą wieże WTC. Oglądaliśmy to na poddaszu, na 14" telewizorku, który wtedy był jedynym odbiornikiem w Fundacji. Szok i świadomość, że to nie wypadek a celowy atak. Potem kolejne godziny powtarzanych ujęć na TVN24 uderzenia w pierwszą i drugą wieżę. Płonący Pentagon, skaczący ludzie z okien WTC i na koniec walące się wieże. Ten dzień zmienił świat, zmienił także nas. Dziś słysząc silniki samolotu odruchowo spoglądam dokąd i jak leci...